Lista aktualności Lista aktualności

Czcimy pamięć naszych przodków

     W dniu 12 października 2021 r. spotkaliśmy się nad mogiłą śp. Henryka Plechana – nadleśniczego Nadleśnictwa Żednia.

     Na cmentarzu w Michałowie przez wiele lat stała w zapomnieniu mogiła. Murowany cokół z betonowym krzyżem, z roku na rok, ulegał zniszczeniu, a ząb czasu odciskał na nim swoje piętno. Pewnego razu do nadleśniczego zadzwonił mieszkaniec Sokola, który poinformował, że na cmentarzu parafialnym w Michałowie stoi zapomniany pomnik nadleśniczego. Dzięki  staraniom mieszkańców wsi Sokole, którzy raz na kilka lat sprzątali grób nadleśniczego, mogiła dotrwała do czasów obecnych.

     Wskazana mogiła okazała się grobem nadleśniczego Henryka Plechana. A napis na nagrobku brzmiał:

ŚP PLECHAN

HENRYK

NADLEŚNICZY

NADLEŚNICTWA

PAŃSTWOWEGO

ŻEDNIA URODZO

W R 1903 ZGINOŁ

ŚMIERCIO TRAGICZNO W D 21.IV

1945 R PROSZO O

MODLITWE KOEDZY

 

     W księgach parafialnych pod datą  21 kwietnia 1945 roku widnieje zapis o pogrzebie Henryka Plechana, który zginął śmiercią tragiczną. W archiwach Lasów Państwowych nie znaleziono żadnych informacji na temat nadleśniczego Plechana. W spisanej historii Nadleśnictwa Żednia też nie wspomniano o tym nadleśniczym. Postać nadleśniczego Henryka Plechana owiana jest tajemnicą.

     Nadleśniczy Andrzej Gołembiewski podjął działania zmierzające do ustalenia kim był Henryk Plechan, skąd pochodził i jak zginął. Na nagrobku umieściliśmy karteczkę z prośbą, żeby osoby odwiedzające nagrobek, być może z rodziny zmarłego, skontaktowały się z nadleśnictwem. Informacja ta zamieszczona była kilka lat ale nikt się nie zgłosił.  Podjęto też urzędowe próby potwierdzenia tożsamości zmarłego nadleśniczego. Wysłano zapytania do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, Oddziałowego Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, Archiwum Państwowego w Białymstoku oraz do RDLP w Białymstoku. Niestety instytucje informowały, że nie mają w swoich archiwach żadnych danych o Henryku Plechanie.

     Jedyną informacją o okolicznościach śmierci nadleśniczego Plechana, którą dysponujemy, jest ustna relacja jednego z mieszkańców Sokola Pana Ryszarda Kasperowicza.

"Mój ojciec Kazimierz Kasperowicz opowiadał, że mieszkańcy Sokola znaleźli zastrzelonego nadleśniczego blisko zabudowań, ok. 200 metrów od rzeki za wsią. Sołtys wsi postanowił, że ciała trzeba pilnować aż władze przyjadą je zabrać. Nikt nie chciał się podjąć tego zadania, ludzie się bali. Trzeba było stróżować przez całą noc – pilnować przed ludźmi i dziką zwierzyną. Mój ojciec podjął się tego zadania. Nie pamiętam jak doszło do zabójstwa, ale ludzie opowiadali, że nadleśniczy szedł do wsi i zobaczył uzbrojony oddział NKWD. Na ich widok zaczął uciekać, a Ci strzelili mu w plecy. Ale jak to było naprawdę – to nikt nie wie".

     Nadleśniczy Henryk Plechan pracował w naszych lasach i żył między nami. Przywracając pamięć nadleśniczemu czcimy i zachowujemy pamięć o pracownikach leśnych, którzy stojąc na warcie przyrody niejednokrotnie oddawali swoje życie.