Asset Publisher
Sprawca zamieszania: SZeliniak
Posadzenie uprawy to początek pracy.
Przed leśnikiem teraz lata pielęgnacji, monitorowania, selekcjonowania, zbierania grzybów, obserwacji wszelkich zjawisk. Zanim jednak pojawi się na tym terenie pierwszy prawdziwek, od razu po posadzeniu — pierwsza obserwacja. Ogryziona kora z młodych sadzonek sosnowych i świerkowych, a gdzieniegdzie główny sprawca zamieszania: szeliniak u podstawy sadzonki, przyssany swoim ryjkiem do młodej kory, brązowy, z żółtymi, ułożonymi w poprzeczne paski plamkami, przygryza — jak gdyby nigdy nic — korę aż do bielu. Jego larwy żerują na korzeniach starszych drzew, drążąc korytarze o długości nawet metra. Na zaatakowanych przez szeliniaka drzewkach widać cieknącą z ran błyszczącą żywicę. W zależności od stopnia ogryzienia sadzonka może być mocno osłabiona lub martwa.
Przy większym nagromadzeniu tych nomadów, wędrujących od żywicznego zapachu ściętego drzewka do drugiego, całą świeżo posadzoną uprawę można spisać na straty.
I tu zaczyna się działanie leśnika.
Wykorzystując fakt, że szeliniaki niechętnie latają, leśnicy zastawiają na nie pułapki. W wykopane na głębokość szpadla dołki wkłada się krążki świeżo ściętych sosen, które swoim zapachem wabią zaślepione głodem owady. Obok leśniczy wbija patyk, żeby łatwiej znaleźć dołek, kiedy będzie tam zaglądał co 2–3 dni. Ta misterna pułapka skutecznie może powstrzymać znaczącą część natarcia. Jednakże niekiedy budowa kolejnych pułapek nie skutkuje osłabieniem inwazji. W skrajnych przypadkach decydujemy się na oprysk.
I tak, pod czujnym okiem człowieka, za kilkanaście lat urośnie las, w którym grzyby będą rosły łanami, a zwierzyna i człowiek z pewnością znajdą schronienie przed słońcem w upalne majowe dni :-)